zdjecie
FOT. R. SOBKOWICZ

Bądźmy Ewangelią życia!

Ewa M. Małecka

Z Mary Wagner, kanadyjską obrończynią życia, rozmawia Ewa M. Małecka

Kanada świętuje w tym roku 35-lecie Karty Praw i Swobód, lecz nie uznaje praw dzieci nienarodzonych, nawet ich prawa do życia. Aborcja jest „usługą” dostępną na każdym etapie ciąży i fundowaną ze środków publicznych, czyli z podatków każdego Kanadyjczyka. Czy to się zmieni? Czy Pani ojczyzna uzna „prawa i swobody” człowieka na każdym etapie życia?

– Kanada zmieni się na lepsze, kiedy my, którzy uznajemy się za chrześcijan, naprawdę podporządkujemy się Chrystusowi, kiedy pozwolimy, by przeniknęła nas prawda i piękno Dobrej Nowiny. Nie znam innej drogi. Musimy pamiętać, że sądy „zdekryminalizowały” aborcję, że zabijanie dzieci nienarodzonych jest po prostu dozwolone, ale nikt nie powiedział, że jest „słuszne”… Oczywiście nigdy nie może być słuszne, nigdy, nawet jeśli rząd ogłosi, że takie jest. Trzeba to rozważyć: skoro ta forma zabijania niesłusznie nie jest już uznawana za przestępstwo, jakie wnioski wysnuje stąd chrześcijanin, wezwany, by miłować Jezusa w bliźnim? Co by było, gdyby wszystkie zbrodnie zostały zdekryminalizowane? Na te zabójstwa zezwolili ci, którym powierzona jest troska o dobro wspólne, a zło szerzy się, gdyż nie napotyka dostatecznie silnego oporu ze strony zwykłych ludzi. Kto powinien stawić opór? Przede wszystkim my, chrześcijanie, tymczasem jesteśmy zbyt bierni, zbyt potulni, i mówię to także o sobie. Słowo Boże, zwłaszcza w niektórych psalmach, napomina nas, byśmy nie pokładali nadziei w książętach, i musimy brać to poważnie. Nie byliśmy dostatecznie czujni, bo w naszym systemie prawnym i politycznym było wiele rzeczy dobrych, więc przywykliśmy sądzić, że nasze prawa są i zawsze będą respektowane, cieszyliśmy się wolnością, jakiej wielu ludzi na całym świecie nie posiada. Jednak krok po kroku oddaliliśmy się od Boga i od autentycznej troski o dobro wspólne. Kiedy aborcja została zdekryminalizowana i stopniowo stała się coraz bardziej powszechna, nie powstaliśmy, by się temu sprzeciwić, jak powinniśmy byli. Staramy się przekonywać polityków, na różne sposoby dążymy do zmiany prawa, a Chrystus mówi do nas całkiem konkretnie: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnieście uczynili” (Mt 25,40). Pokładajmy ufność w Chrystusie, nie w książętach!

W 2016 roku Kanada dopuściła eutanazję. Na razie lekarze nie są zmuszani do udziału w niej, lecz mogą zgłaszać się sami. Jednak docierają do nas informacje, że wielu lekarzy kanadyjskich, którzy zgłosili się dobrowolnie, wycofuje zgodę po tym, jak rzeczywiście choć raz w tym uczestniczą. Czy to znak odrodzenia sumień? Czy tylko przejaw mentalności typu: „Niech to się dzieje, bylebym ja sam nie musiał tego robić”?

– Tak, też o tym czytałam, to naprawdę pocieszające. Zawody medyczne w Kanadzie przechodzą dziś próbę, jaka nigdy wcześniej ich nie dotknęła. Ci, którzy wierzą, że zasada primum non nocere (Hipokrates, po pierwsze nie szkodzić) jest integralną częścią praktyki medycznej, będą musieli stoczyć walkę. Właściwie już ją toczą. Jednak wśród chrześcijan aktywnych w zawodach medycznych najgłośniej słyszalny jest protest nie przeciwko samej niegodziwości tych zabójstw, eufemistycznie nazywanych „pomocą medyczną w umieraniu”, lecz przeciwko zmuszaniu lub nakłanianiu ich do udziału w tym procederze. Nie sprzeciwiamy się wprost uznaniu tej nowej formy zabijania za dopuszczalną.

Z tego złego prawa, zainicjowanego przez kanadyjski Sąd Najwyższy, wyrosły też pewne znaki nadziei: niektórzy duchowni zaczęli głośno mówić o potrzebie dotarcia do osób starszych i słabych, które, zwłaszcza jeżeli są samotne, mogą być szczególnie narażone na tę formę zabójstwa. Takie wezwania są istotne, ale jeszcze ważniejsze jest wcielanie ich w życie.

Co można dziś zrobić, by zmienić tak rozpowszechnioną mentalność proaborcyjną? Pani wybrała bardzo delikatną metodę – dawanie matkom róż i rozmowę z nimi – a jednak znów toczy się przeciw Pani postępowanie karne. 12 września sędzia Eric (Rick) Libman ma zadecydować, czy zostanie Pani zwolniona, czy uwięziona ponownie. Poświęcenie, świadectwo i oczywiście modlitwa – co jeszcze można zrobić?

– Jeśli chcemy, by te postawy uległy zmianie, wrócę do tego, o czym mówiłam w odpowiedzi na pierwsze Pani pytanie: my, chrześcijanie, musimy dać się przemienić łasce Bożej. Aborcja jest tylko objawem głębszej choroby: odmowy przeżywania życia w postawie adoracji, odmowy życia pierwszym przykazaniem, by „miłować Boga z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich sił swoich”… Modlitwa ma pierwszorzędne znaczenie, a jeśli jesteśmy katolikami, mamy do pomocy dary Komunii Świętej i innych sakramentów. Kiedy naprawdę się modlimy, stajemy w obecności Boga i staramy się Jemu oddać pierwsze miejsce. Uniżamy się przed Nim i prosimy, by nas oświecił, by dał nam oczy, które widzą, serce, które miłuje, prawdę, byśmy ją poznali i nią żyli. Jeśli w codziennych decyzjach będziemy prosić Boga, by nas prowadził, On wskaże nam drogę. Rozjaśni nam serca i umysły i pomoże dokonywać wyborów godnych Jego, Źródła wszelkiego dobra. Zapragniemy oczyścić swoje życie. Będziemy silniej utwierdzeni w swoich przekonaniach i gotowi przemówić, kiedy to konieczne. Bardziej miłujący i gotowi czynić dar z siebie, bo mniej będziemy polegać na własnych siłach, a bardziej na miłości Tego, który pierwszy nas umiłował.

Mówiąc praktycznie, nie wolno nam skrywać Światłości, którą jest Chrystus, pod korcem. W Kanadzie silna jest tendencja, by powstrzymywać się od wyrażania poglądów na wszelkie kontrowersyjne tematy, na wszystko, co dotyczy Boga. Lubimy być „grzeczni”, nie wprawiać nikogo w zakłopotanie, tymczasem zacząć z lekarzem czy aptekarzem rozmowę na tematy związane z życiem – to byłoby tak niezwykłe i nieoczekiwane… a przecież to takie ważne, żeby właśnie o tych sprawach mówić!

Są w Kanadzie ludzie, którzy tak jak Pani chcą o tym mówić, chcą bronić życia. Jaka jest dziś ich sytuacja, w jakim kierunku ewoluuje? Wiemy, że nie wolno Państwu wchodzić do ośrodków aborcyjnych, a czy gdzie indziej, np. w internecie, można w sposób nieskrępowany wymieniać poglądy? Czy wolno organizować publiczne modlitwy o ochronę życia? Żądać zmian w prawodawstwie?

– Od pokoleń cieszyliśmy się znaczną wolnością w wyrażaniu poglądów, choć niektóre z tych swobód są ostatnio coraz bardziej ograniczane. Na przykład ostatnio prokurator generalny prowincji Ontario publicznie ogłosił, że zamierza wprowadzić coś, co nazywa się „strefami bezpiecznego dostępu”, a polega na wyeliminowaniu wolności słowa – jeśli byłoby to słowo w jakikolwiek sposób przeciwne aborcji – wokół wszystkich miejsc, gdzie zabija się dzieci, a być może nawet wokół biur i domów ludzi, którzy w tym uczestniczą. Powstaje pytanie: Czy ten niesłuszny zakaz zmienia moją powinność chrześcijańską? Czy zamierzam pozwolić, by kierował moim postępowaniem? Trzydzieści lat temu, kiedy rząd po raz pierwszy ograniczył w ten sposób wolność słowa (choć nie aż w takim zakresie, jak teraz planuje), Linda Gibbons już od lat udzielała porad na zewnątrz tych miejsc zabijania. Uznała za oczywiste, że tego niesłusznego rozkazu nie należy wykonywać.

Kiedy była Pani w więzieniu, wspierało Panią wiele osób z całego świata. Czy doświadczała Pani także wsparcia rodaków? Biskupów i innych duchownych kanadyjskich?

– „Wsparcie” pojmuję w ślad za św. Pawłem, który mówi o Ciele Chrystusa i Jego licznych członkach, którzy, choć mają różne role, współdziałają harmonijnie, kiedy każdy robi to, do czego jest wezwany. Tak, otrzymywałam wsparcie: wyrazy poparcia, zachęty, od wielu osób z całego świata, szczególnie z Polski, listy i modlitwy, od biskupów, księży i osób zakonnych, ale odczuwam też wielkie wsparcie i zachętę ze strony wielu osób, które nie są zaangażowane w nic, co ogólnie nazywa się działaniem pro-life. Jeśli ktoś stara się żyć tym, do czego jest wezwany, cokolwiek by to było, to jest rzecz najważniejsza. Wszyscy jesteśmy wezwani do ucieleśniania Miłości Bożej, choć na wiele różnych sposobów.

Czy Pani motywacja jest powszechnie rozumiana?

– Myślę, że dla większości ludzi nie jest oczywiste, że to, co dla mnie jest najważniejsze, to życie modlitwą, życie w obecności Bożej. Bardzo podoba mi się to, co powiedziała św. Teresa z Kalkuty: „Niech naszym jedynym ideałem będzie Chrystus”. Bardzo tego pragnę. Nie wystarczy, żeby chrześcijanie byli za życiem, musimy być Ewangelią życia! Nie uważam się za działaczkę, choć tak jestem zazwyczaj postrzegana. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy ludzie, widząc, że chodzę do miejsc, gdzie zabija się dzieci, postrzegają to jako protest czy też pewnego rodzaju strategię. Może nie jest to jasne, że tym, co mnie tam ciągnie, jest prawda, iż te właśnie miejsca są współczesną Kalwarią, że Jezus jest tam opuszczony, zupełnie opuszczony. Moje serce, choć tak niegodne, należy do Jezusa, a znajduję Go, tak jak każdy z nas może, w Najświętszym Sakramencie i w ubogich, szczególnie w tych, których obecność jest ukryta w łonach ich matek, tak jak On jest ukryty pod postaciami Chleba i Wina.

Czy obrońcy życia są liczni w Kanadzie?

– Jest w Kanadzie wiele różnych grup obrońców życia. Niektóre z nich koncentrują się na tym, by położyć kres aborcji. Niektórzy młodzi ludzie szczególnie aktywnie starają się edukować opinię publiczną, eksponując zdjęcia maleńkich ofiar aborcji. Jest też wiele osób, w każdym wieku, które pracują z matkami oczekującymi dziecka, które doświadczają presji, by poddały się aborcji. Tutaj, w Toronto, mamy to szczęście, że działają u nas Siostry Życia, zgromadzenie założone w latach dziewięćdziesiątych przez nieżyjącego już kardynała O’Connora. Ale zabija się tak wiele dzieci, w samym Toronto jest osiem takich miejsc, a rzadko znajdzie się ktoś, kto chociaż się tam pomodli.

Czy w więzieniu miała Pani dostęp do Mszy Świętej, do sakramentów?

– Tak, oczywiście, w Kanadzie są kapelani więzienni, choć potrzebna jest silniejsza obecność Kościoła w tych murach, potrzebne jest silniejsze świadectwo Bożej Miłości Miłosiernej. W Vanier, w ostatnim okresie mojego uwięzienia, co miesiąc odwiedzało nas dwóch emerytowanych biskupów: arcybiskup Lawrence Saldanha, który jechał czasem po dwie godziny w każdą stronę, by odprawić nam Mszę św., i biskup pomocniczy Matthew Ustrzycki, który miał do przejechania po pół godziny w każdą stronę, by słuchać spowiedzi, a jest w okresie remisji raka, w trakcie leczenia. Każdy z nich ma ponad osiemdziesiąt lat.

Sądzę, że każdy na Pani miejscu doś- wiadczałby pokusy, żeby powiedzieć sobie: „Dobrze, sporo już zrobiłam, cierpiałam za to, teraz chcę żyć w spokoju”. W jaki sposób rozeznaje Pani, czego Bóg od Pani żąda – w ogóle i w konkretnym momencie?

– Najważniejsza jest modlitwa. Różne formy modlitwy, ale szczególnie modlitwa w ciszy. Potrzebujemy ciszy, by niepodzielnie poświęcić uwagę Bogu, by mógł do nas przemówić. Słowo Boże jest takie ważne: jest naprawdę naszym pokarmem duchowym, obok Komunii Świętej i pełnienia woli Bożej. Bóg ukochał nas bezgraniczną miłością, pragnie poszerzyć nasze nędzne serca, zrobić w nich miejsce dla Niego, byśmy zaczęli miłować tak, jak On miłuje. On jest krzewem winnym, a my latoroślami. Jeśli będziemy trwać w Nim, nie wyschniemy. Wielką łaską w moim życiu, niezmierzonym błogosławieństwem dla mnie, i w sensie ludzkim, i duchowym, było to, że Bóg poprowadził mnie, bym spotkała Braci i Siostry św. Jana, zgromadzenie, które założył nieżyjący już ojciec Marie Dominique Philippe OP. Spędziłam ponad trzy lata, żyjąc wśród sióstr kontemplacyjnych, i do dziś jesteśmy sobie bardzo bliskie. Wierzę, że to Bóg mnie do nich zaprowadził, by przygotować mnie do tej drogi, którą teraz przemierzam.

Spotyka się Pani nie tylko z matkami, lecz także z personelem klinik aborcyjnych. Jak te osoby wytrzymują taką „pracę”?

– Trudno nam sobie wyobrazić, jak ludzie mogą zabijać bezbronne dzieci, ale słyszałam, że jeśli raz się człowiek tego dopuści, potem łatwiej jest zrobić to po raz kolejny i kolejny… Jeśli ktoś nie jest zakorzeniony w prawdzie, że osoba ludzka istnieje od momentu poczęcia, łatwiej mu jest też zaakceptować wczesną aborcję, środki antykoncepcyjne o działaniu poronnym etc., co z kolei prowadzi do szerszej akceptacji zabijania. Ci, którzy odmawiają Bogu dostępu do swego życia, muszą zgodzić się z Nietzschem, że jeśli Bóg umarł, to wszystko jest dozwolone. Musimy jednak strzec się osądzania, gdyż dla nas, chrześcijan, ważniejsze jest pytanie: Jeśli naprawdę wierzymy, że Chrystus jest naszym Życiem, to dlaczego wciąż grzeszymy – myślą, słowem, uczynkiem lub zaniedbaniem? Dlaczego wciąż się boimy?

W polskim systemie prawnym aborcja jest zabroniona, ale jest kilka wyjątków. Teraz właśnie staramy się wyeliminować jeden z nich – aborcję eugeniczną. Tymczasem nawet część katolików twierdzi, że poruszając tę kwestię, możemy stracić to, co już udało się zdobyć etc. Czy Pani zdaniem eliminacja takich wyjątków z systemu prawnego jest istotna?

– Tak! Musimy ze wszystkich sił starać się o eliminację wszelkich wyjątków, które pozwoliłyby zabić choćby jedno dziecko! Zabójstwa nawet jednego dziecka nienarodzonego nie można usprawiedliwić, a jeśli to zrobimy, otwieramy tym samym puszkę Pandory, tak jak stało się to w Kanadzie. To doprowadziło do eugeniki. Kiedy przytacza Pani przykładową argumentację zwolenników pozostawienia tego wyjątku: „Poruszając tę kwestię, możemy stracić nawet to, co już zyskaliśmy” – przychodzi mi na myśl arcykapłan Kajfasz, który powiedział o Jezusie: „Lepiej, żeby jeden umarł za naród, niżby cały naród miał zginąć” (J 11,50). W ten sposób jeszcze raz godzimy się na ukrzyżowanie Jezusa jako zło konieczne, by nas ocalić, zamiast przyjąć obowiązek zrobienia wszystkiego, co w naszej mocy, by kochać tych najbardziej zapomnianych.

W tym roku Polskę odwiedziła Rebecca Kiesling. Ona właśnie jest taką istotą ludzką, którą mamy na myśli, mówiąc o tych rzadkich sytuacjach, w których mielibyśmy zezwolić na zabicie dziecka nienarodzonego. Jej matka padła ofiarą gwałtu. Rebecca zostałaby zabita, gdyby jej matka mogła legalnie poddać się aborcji. A inne wyjątki, jakie niektórzy chcieliby dopuścić: dziecko poważnie upośledzone – kto miałby prawo decydować, komu pozwolić żyć, a kogo uśmiercić? Żaden człowiek nie ma takiego prawa ani takiej władzy. I po prostu dlatego, że taka jest prawda, mamy obowiązek starać się uchronić każde ludzkie życie. Zabicie dziecka nienarodzonego nie jest przede wszystkim jakimś zagadnieniem czy też sprawą polityczną. Jest kwestią życia i śmierci.

Dziękuję za rozmowę.